Tydzień pracy się skończył, pora rzucić wszystko i w dłonie chwycić aparat. Weekendowe sesje pełną parą dwoją się i troją....mimo zimy i chłodu ;)A humor dopisuje ( z dodatkiem zacnej dziadkowej śliwowicy) Przed tą sesją, myślałem że ja jestem najbardziej pokręconym i wesołym z syndromem ADHD chłopakiem...pomyliłem się, Wojtek mnie przebił. Z rozpuchu podczas sesji się popłakałem, a po chwili łzy stały się soplami. Wywracałem się po śniegu przepełniony uśmiechem. Nie ma co....sesja z żartem, spontanicznie - rozpalone emocje, pocałunki, spojrzenia. Wszystko tam było.
No i co ja będę wiele mówił. Zapraszam częściej - do ślubu :D




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz