Z niewiadomych przyczyn( tzn. może złe określenie- z wiadomych, poniekąd) Ostatnie wpisy przeplatają się na zmianę. Z jednej strony relacje z sesji a z drugiej wydarzenia rodzinne. Trochę dziwne, jakbym w międzyczasie nie robił nic innego. Znalazłem wytłumaczenie i tu, o dziwo - bardzo logiczne, tylko wtedy mam aparat. Ktoś spytałby się, a wpis bez zdjęć też przecież może być. Owszem, lecz to nie byłby już mój wpis. Od zawsze kojarzony " ten długi z aparatem" to już zostało, nawet tu.
Odpust. Z lekka dziwnie to brzmi, sielskie określenie, nagromadzenia się większej części familii która nie ma w zwyczaju spotykać się bez okazji, bynajmniej nie w tak dużym gronie. Kolejna okazja by zobaczyć wciąż rozwijającego się "Miszelina" i innych napływowych dzieci.
Czas gdy rozmowy w szczerym polu są Ci bliższe, te od serca prowadzone ciągnąć za sobą wózek z wciąż płaczącym Marcelem, życie. Albo inaczej mówiąc rodzina- w sumie nic dziwnego, niezwykłego. Czujesz przywiązanie. Ale...zdarzają się też nieprzemyślane chwilę. Wyrywając z ziemi motocykl ( dopiero potem zorientowałem się o jego rozmiarze i wadze - 1700tka) Wyłożyłem się ryjąc twarzą po ziemi mych przodków, niemniej chrupiąco było w zębach. Niedługo nawet noga przestanie boleć, może zacznę chodzić ;)
Wszystko dobre, wiedząc że się kończy, a ta cała otoczka - bywa magiczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz