Zatrzymać od zapomnienia, gdy dziś wróciłem z powrotem do domu po pierwszym w tym roku akademickim spotkaniu na karaoke - to miałem w głowie. ...I jeszcze jedno "chciałbym umrzeć z miłości" bo w zasadzie kto by nie chciał oddać się w ręce tak przyjemniej śmierci jaką jest miłość i kochanie.
Po dziesiątkach piosenek prześpiewanych tego wieczoru, z głosu zostało tyle co nic. Mruczenie które wydobywało się z ust zamiast słów i pomieszane nuty piosenek które udawało mi się śpiewać. Wracanie na scenę przed mikrofon, po czym kolejne z niej schodzenie z brawami z tyłu. Właściwie można by powiedzieć że to kolejna pielęgnowana przeze mnie pasja która odkurzam co raz, pośród dłuższego niekorzystania z jej walorów. Śpiewać nie umiem, to powtarzam cały czas, jednak czasem głos lepiej brzmi. W ten czas można przynajmniej na chwilę poczuć się profesjonalistą w tym co się robi. Jak ten świat które początkiem jest oddalony od Twoich ust mikrofon a końcem słowa na telebimie. Nic poza tym nie istnieje. Magia słów to za mało - to wszystkie wspomnienia które oddajesz razem z głosem całej widowni przed Tobą.
I gdy stajesz przed kolejną wersją innego utworu, zastanawiasz się skąd ją znasz, kiedy i gdzie usłyszałeś ją pierwszy raz. Najczęściej to przeszłość z której najbardziej rozpoznawalna jest melodia, przeszłość która kiedyś zwykła ranić - teraz jest tylko skrótem słów.
" nie znam Cię, ale gratuluje dobrego występu". Nic tylko podziękować i życzyć i Wam takich dni jak dziś ;)
Myslovitz, bo kto by nie chciał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz