-"U nas w Siedlcach półtorametrowych zasp dawno nie widziałem"
-" To co teraz jest to całe nic, dzisiaj odśnieżaliśmy"
- "gdyby u nas tak odśnieżano, miasto dotknąłby kryzys komunikacyjny"
po krótkiej wymianie zdań z rodzicem panny młodej, stwierdziłem, że to ja u nas w regionie narzekam na zimę, nie zastanawiając się nawet że gdzie indziej może być jeszcze gorzej. Ale do rzeczy.
Zabawie nie było końca, oczepinami i tortem kończąc, gdzie to testy na partnerstwo przyszło mierzyć głębokością pępka i długością...wąsów. Działo się wiele, tak ile to razy historia nam pokazuje. Za dużo by o tym pisać, a wszystko inne czego tu nie przeczytaliście znajdziecie w zdjęciach :)
Teraz do przodu, wchodząc do samochodu, rozpalałem ledwo ciepły silnik i przodem w stronę kościoła. A tak typowo sakralnie przez kolejną godzinę, zmagania z zamykającym oczy księdzem i na pierwszą chwilę nieuśmiechającym się tłumie. "To jest jedyny taki dzień, wiem że to kościół, ale pokażcie trochę emocji- a tak ku woli wyjaśnienia mnie tutaj nie ma, jest sam obiektyw" motywując gromkimi słowami publikę tego wydarzenia stałem w czole kościoła. Obrączki, zakładamy. Jedna ręka, palec, i następna, męska,damska - czy na odwrót. Niemniej już po, pieczołowicie, wolno tak jak im mówiłem wkładali szlachetne w kruszec obrączki -symbol bycia zjednoczonym. Ostatni utwór, ostatni brzdęk organów i z uśmiechem do wyjścia. Po buziaki i kwiaty od rodziny. W natłoku chwil i parę łez się polało i poliki zaróżowiły się...w końcu już nie stan wolny, a złączony w jedno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz