Zapisy!

Jestem FOTOGRAFEM WŁAŚNIE DLA CIEBIE! Jeśli chcesz pamiątkę na lata, PISZ do mnie! Zaczaruje te zdjęcia ;)
Zdjęcia z wesel, studniówek, chrzcin, sesje zdjęciowe, eventy i wiele wiele innych!
i tel. 693-169-096 MAIL : foto@musiej.pl Facebook: www.facebook.com/MusiejFoto
STRONA : WWW.MUSIEJ.PL

poniedziałek, 15 lutego 2010

Przez zaspy do ślubu ;)

Akcja całej historii, dzieję się w otulinach lasu w wioskach niedaleko Sokołowa Podlaskiego. Tego dnia drogi lokalne i gminne pokryła solidna warstwa zawianego śniegu która za wszelką cenę uniemożliwiała dojazd do celu na odpowiednią godzinę. Jeszcze trochę a byłbym niedoszłą ofiarą tych śnieżyc. Z jednej strony przez to że wpadłbym w wielką zaspę po środku pół a z drugiej, zostałbym zabity przez rodzinę pary młodej która czekała na fotografa. Na całe szczęście, nie było aż tak źle, dojechałem bez większych urazów na własnym zdrowiu a po dwa - na czas się stawiłem. I od początku wszystko szło po mojej myśli.

-"U nas w Siedlcach półtorametrowych zasp dawno nie widziałem"
-" To co teraz jest to całe nic, dzisiaj odśnieżaliśmy"
- "gdyby u nas tak odśnieżano, miasto dotknąłby kryzys komunikacyjny"

po krótkiej wymianie zdań z rodzicem panny młodej, stwierdziłem, że to ja u nas w regionie narzekam na zimę, nie zastanawiając się nawet że gdzie indziej może być jeszcze gorzej. Ale do rzeczy.
Błogosławieństwo przebiegało pod dyktando czasu, a więc bądź co bądź -szybko. Ale od czego jest szybko zamykająca się powieka ludzka i tak samo szybka migawka w aparacie. Żeby zdążyć, łapiąc wszystko to co najważniejsze. Przy wyjściu dostając cukierkiem mieszanki wedlowskiej w samo centrum obiektywu.

No, to teraz pora to oblać. A może bardziej metafizycznie i dostojnie - zwieńczyć dzieła i weselu. Na pierwszy ogień poszedł pleban, zaczynając uroczystość a potem to już z górki wszyscy zasiedli za stołami i wmaszerowały pierwsze dania, i kielichy z krystalicznym trunkiem. Tak najedzonym i ugoszczonym, można już coś treściwszego zrobić. Wyjście na densflor, mali, wielcy starsi, młodzi - wszyscy i ja. Nieśmiało podchody do kroków, do muzyki, jeszcze za mało na rozkręcenie? No to jeszcze na jednego, a potem król Elvis powraca.

Zabawie nie było końca, oczepinami i tortem kończąc, gdzie to testy na partnerstwo przyszło mierzyć głębokością pępka i długością...wąsów. Działo się wiele, tak ile to razy historia nam pokazuje. Za dużo by o tym pisać, a wszystko inne czego tu nie przeczytaliście znajdziecie w zdjęciach :)


Teraz do przodu, wchodząc do samochodu, rozpalałem ledwo ciepły silnik i przodem w stronę kościoła. A tak typowo sakralnie przez kolejną godzinę, zmagania z zamykającym oczy księdzem i na pierwszą chwilę nieuśmiechającym się tłumie. "To jest jedyny taki dzień, wiem że to kościół, ale pokażcie trochę emocji- a tak ku woli wyjaśnienia mnie tutaj nie ma, jest sam obiektyw" motywując gromkimi słowami publikę tego wydarzenia stałem w czole kościoła. Obrączki, zakładamy. Jedna ręka, palec, i następna, męska,damska - czy na odwrót. Niemniej już po, pieczołowicie, wolno tak jak im mówiłem wkładali szlachetne w kruszec obrączki -symbol bycia zjednoczonym. Ostatni utwór, ostatni brzdęk organów i z uśmiechem do wyjścia. Po buziaki i kwiaty od rodziny. W natłoku chwil i parę łez się polało i poliki zaróżowiły się...w końcu już nie stan wolny, a złączony w jedno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz