

Ojców przypomniał mi o spacerowaniu, podziwianiu tego co mnie otacza. Dawał mi dużej inspiracji na moje kolejne foto- działania ale przede wszystkim pozwolił mi się zbliżyć do JEJ marzeń. Jak powiedziała,były to najlepsze wakacje na których była - to ona zainspirowała nas do odwiedzenia właśnie tych Polskich zakątków- i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć że cieszę się że byłem właśnie tam.
Rzucające się w oczy wielkie potężne skały wapienne, wjeżdżając do miejscowości od której nazwy powstał cały człon parku narodowego. Ojców to ciche miasteczko- a można by było powiedzieć że niewielka wieś z paroma domami ( w skład nich wchodził Dom Wycieczkowy Zosia w którym mieliśmy okazję mieszkać) zabytkowym zamkiem i szlakami turystycznymi od których można była wszędzie dojść ( kwestia wytrzymałości i czasu poświęconego na podróż) I tu zdziwienie, wychodząc "na miasto" koło godziny 20 na deptaku brak żywej duży, brak gwaru i jakichkolwiek oznak ludzkiego bytowania w tamtym miejscu. Fakt faktem, u nas w domu - ludzie chodzili spać właśnie koło tej godziny - wstając w większości koło 6-7. Nawet my czuliśmy zmęczenie jakiego nie sposób odczuć u nas na mazowszu( ja chłopiec nizinny - tak zwykłem mówić, zwracając przy tym uwagę osób na tym samym szlaku) Zwrot zupełnie inny klimat nabierał tutaj dosłownego znaczenia. Klaudia mówiła że męczy ją oddychania tak świeżym powietrzem, ciśnienie zatykające uszy w momencie wjeżdżania na kręte wysokie zawijasy drogowe. Nawet asfaltowego ścieżki do najbliższego sklepu były dla nas nie lada przeżyciem.
A teraz trochę z podróży. Ogrom głównego punktu wycieczek robił na mnie wrażenie. Maczuga Herkulesa i proces dostania się na sam szczyt był niesamowity. Nie oszukujmy się, zazwyczaj nie chodzę po większych wzniesieniach jak schodu w domu lub większe krawężniki na ulicach na których parkuje samochód a tu takie wyzwanie. Właśnie w tym momencie pokazałem Klaudii wspinaczkę "na kota" i te bezcenne spojrzenie w moich oczach gdy byłem już na górze.









Chwila o domu "Zosia" klimatyczna drewniana konstrukcja z piętrem z początku XX wieku, przez duże okna jasnymi nocami dostawało się światło oświetlając całe wnętrze i te wysokie wierzchołki drzew które było widać wychodząc na lekko skrzypiący rozległy balkon. To miejsce bądź co bądź też ze swoją historią. Polubiliśmy go.
Jeśli jeszcze jakiegoś opornego osobnika nie przekonałem do wakacji właśnie tam, zapraszam do zdjęć, obrazujących tamte miejsce. Wakacje wakacje - dobrze wykorzystane! Nie żałuje każdej chwili pobytu tam ;)










Przepiękne widoki :). A wam to świeże powietrze chyba trochę zaszkodziło ;). Nie no żart :P. No fajnie, że udały się wam wakacje :)
OdpowiedzUsuń