
W wolnej chwili, wziąłem aparat z jednym obiektywem - myślałem o świadomym utrwaleniu chwil na spacerze z nią. Przecież tak rzadko wychodzimy, ona nie chciała się focić tak bardzo jak ja bym chciał. Stąd postanowiłem zrobić nieco " mniej lub bardziej wymagających landszaftów przyrody" tworzonych w parę sekund - by panna nie znikła mi z pola widzenia.
Toć podsumowałem, hm....ale wspomnienia wracają, gdy mały Musiejek przekradał się po miejscach poszukiwaniach fajnych scenerii, a najulubieńszym tematem zdjęć była przyroda i zachody słońca. Coś jeszcze chyba pozostało z tamtych lat ;)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz