
Poszliśmy w tej sesji na spontan, w zasadzie od samego początku tak się nam to składało. Jadąc na miejsce - wpadliśmy w gonitwę za "pasztetem" ktory zajęczymi susami uciekał przez pola. Muszki przez całą sesje także nie dawały nam wytchnienia, obsiadając i latając za każdym. Pokrzywy żądliły oparzeniami z każdym kolejnym krokiem i na koniec mój samochód wypychany z rowu :)
Ale złego słowa nie można powiedzieć o ludziach bez których ta sesja się nie odbyła, o modelce Marice i wielkim wszechstronnym pomocniku który nie tylko trzymał blendę ale w razie konieczności przenosił Marikę na rękę, tylko po to żeby mogła stanąć w odpowiednim miejscu. Teraz można się achować i ochować tą sesją, ale największym odzierciedleniem tego klimatu i tak zawsze pozostaną zdjęcia. Bardzo udane!
Na koniec pozwoliłem sobie na mały bekstajdż - z człowieka po nieco ponad godziny zdjęć sączy się pot z całego ciała, włosy zasłaniają oczy, ale to nic w porównaniu do adrenaliny i zadowolenia po dobrze przeprowadzonej sesji. Lubię te chwilę, są dla mnie zbawienne....zdjęcia są dla mnie wszystkim. Esencją i życiem ;)







za mało fotoszopy
OdpowiedzUsuń