Szósta rano- to dla mnie brzmi jak wyrok. Nigdy nie zdarzało się mi wstawać "tak w nocy" a jednak jakoś po chwili mgła mi z oczu zeszła. Mogłem patrzeć, chodzić i o dziwo również mówić. Tak stan chyba można nazwać, dla własnych potrzeb "fast foodem snu"- przesypiając 4 godziny.
A zatem, zamiast śniadania chwyciłem w obie ręce aparat i wyjechałem w poza obszar poszukiwania. I tu niespodzianka - śmietana w powietrzu, myślałem że to jedynie zaparowane szyby, ale przecierające wycieraczki szybko wyprowadziły mnie z błędu. Nikt nie mówił że rano będzie łatwo- myśląc że tak jest zawsze, gdy na co dzień jeszcze smacznie śpię. Budząc się w porze obiadowej
...a teraz +
o ile dłuższy jest dzień, mógłbym pomyśleć że na wszystko mam czas... a sen może poczekać, wyleżę się na emeryturze
... jeśli dożyję :)
Jak to badania naukowe powiadają, jedząc te "przekonserwantowane" organiczne tworzywa i toksyczne powietrze. Tylko ciekawe jak tego uniknąć? Lateksowa bańka (jednoosobowa - i tu niestety) moglibyśmy się zamknąć w niej godząc się z niewygodą podczas snu i kontaktach interpersonalnych( trudne słowo- które i tak nie mówi wszystkiego co mam do powiedzenia - bardziej socjologicznie skonstruowany zwrot; męsko-żeńskich zbliżeń) i tym samym przyrost naturalny by zmalał kosztem życia jednego pokolenia
^ niczym wizja końca świata usprawiedliwiona refleksyjnym entuzjazmem
Kochajmy się...
chyba.
(kolejne odsłony: tekstu paranaukowego wedle Musieja pojawią się w najbliższym czasie- o ile nie zdejmą mnie z wizji kosztem cenzury ;) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz