"Miała być herbata, przypomniała sobie że cukier się skończył, musiała wyjść..."
Dalej może zgodnie z książką grozy albo przynajmniej dramatu - nie wróciła, jakby tak się to miało zakończyć nie byłoby końca który okazał się najlepszy.
To nie fragment książki, ani filmu grozy poczciwego reżysera wprost z Hollywood a schemat dnia dzisiejszego, niemal wczorajszego. Przed wizytą. A powiedziałbym w chwili pisania - już po.
I jak i jak?
Nie jestem tym zabójcą z początku, a tylko narratorem i uczestnikiem 'daily work" a bardziej tym skromnym kamilem który boi się wchodzić do jakiegokolwiek domu... Nie powiedziałbym że zostałem zmuszony a kuszony tym ciastkiem lub też w formie mnogiej ciastkami i kotem "filemonem" do którego mam słabość :)
A i tak najlepsze są rozmowę, bo nie wiadomo kiedy wyczerpie się akumulator a Ty jakbyś miał tą potrzebę pchania czegoś przed sobą
Wstajesz i ciegniesz co sił samochód, by zapalił swoje ocieżałe od rozpalonych świateł ciało
Lepiej to działa jeśli nie pchasz sam, a przy pomocy kogoś z zewnątrz (czyt. wychodzącego od strony pasażera) dobrze że nie w samych skarpetach.
Dzień zapewniłem, jeśli byśmy sobie nie poradzili, to i noc w cichym samochodzie trzeba było by przesiedzieć
A gwiazdy na poszyciu dachu grają nam, ciepłem własnym :)
Prostota zobowiązuje, by mówić złożenie w swoim ułożeniu i odwozić gdy słońce gaśnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz