W połączonej dawce przytoczę wydarzenia dwóch dni, które w sumie zdarzyły się w odstępie tygodnia- pierwszy dla kolegów a drugi tej rodzinny. Dzień Dominika, jego 7 lat i masy twarzy które przez ten czas miał możliwość przewinąć się przez mój obiektyw ;) Jego dmuchy i chuchy przy wciąż rozpalających się świeczkach. Po wszystkim zarządzamy zamknięcie kuchni i remanent w lodówce na najbliższe dwa dni. Spalając przy tym tłuszcz którego się nabawiliśmy, chomikując pożywienie na potem ;)
Z tego drugiego dnia, najwięcej wspomnień wpadnie związanych z Magdą i naszymi rozmowami do 2.30 nocą, gdy to już "samoloty" wracały do domów. Opisać tego słowami nawet próbował nie będę, zbyt trudno. Jedno co wynikło to to, zwerbowałem ją pod siebie ( aparat ) Założyliśmy się po drodze o sukces w szerokim rozumieniu o czekoladę ( a potem chyba o dwie kolejne w różnych kategoriach) wychodząc z założenia że "czekolady nigdy dość". Jeśli to się sprawdzi będę informował, ale pisać o tym będą w gazetach ;)
Swoją drogą, już parokrotnie mówiłem że skarbem są takie dni jak ten. A Ty za każdym razem wychodzić po tym jakby lekko mądrzejszy. Lekko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz