

Dzięki zaproszeniu Mycego(wujo) - pojawiłem się na evencie
Rozgrzane do czerwoności silniki, palone opony, dużo piwa i mocnej hard metalowej muzyki - w krótkim skrócie opis tegorocznej imprezy, która swoim klimatem przyciągnęła masę charakternych osobowości. Upadając gdzieś na ścieżce, z mętnym spojrzeniem - wiedziałeś że ktoś zaraz, za chwilę poda Ci pomocną dłoń i zaproponuje browara. Uroki chwil.
"Pierwszy upadek pijaka" usłyszałem po pierwszej próbie wywrócenia mnie przed wejściem na kompleks noclegowo- koncertowy. Było na tyle dużo osób, że zaczęli się rozbijać na głównych trasach dojścia do toi toi'ów, pod ruinami zamku i pod głośnikami przy scenie.
Piwo sączyło się tam, nie jak zwykle w puszkach czy butelkach - ale od razu z gwinta 5 litrowych baniaków na wodę. I to dzięki temu można było odpowiedzieć na zawsze zadawane pytania po tego typu imprezach : Ile wypiłeś? bez wahania można odpowiedzieć - jedno.
Zabawa trwała do ostatniego wojownika, pobudzana co raz przez krzyki Mycego ze sceny. Słuchając Proletariatu na dobranoc. Zasypiając
I nasz niezapomniany wesoły namiocik - z zieloną siekierą w powietrzu ;))
(zdjęcia, kadry lekkie swobodne - frywolne, pochmieloną ręką tworzone, pływałem w powietrzu)











- świetne foty Kamil.
OdpowiedzUsuńGdzieś tam balował mój trener :D
OdpowiedzUsuń