
Naszło mnie, nietypowy wpis - pokaże swoją autoportretową sesje, wykonaną po nocy. Przy zgaszonych światłach. Stał tylko softbox, zdjęcia cykały z samowyzwalacza, aparat zostawiony był na statywie a ja prężyłem się z gębą.
Raz na parę miesięcy z napływem odwagi ustawiam się i liczę na to że mogę coś ugrać, zamykając swoją mimikę w zdjęciach. To też dla mnie dobre ćwiczenie, robiąc zdjęcia fotomodelingowe, trzeba czasami mieć też pewne umiejętności żeby nakierować jaką emocje chciałoby się uzyskać. Może to wyglądać głupio, ale wszystko ma swój cel. A sesja ta zrzuca ze mnie całość złych uczuć, oczyszcza mnie.






jestes żałosny!
OdpowiedzUsuń